wtorek, 15 września 2020

Kalambur w podróży…

Małgorzata Dzieduszycka-Ziemilska: - Musiał być 75. rok. Jechaliśmy na Festiwal do Nancy pomarańczowym garbusem Litwińca: Boguś, Anka Matysiak i ja. Czwarty chyba był Janusz Płoński z redakcji ITD. Byliśmy załadowani po szyje, bo wieźliśmy wikt na całą wyprawę. Boguś złapał koło zaraz za granicą NRD i byłoby z tym nieco kłopotu, gdyby nie Anki dobra znajomość niemieckiego, z niebagatelnym dodatkiem jej wdzięku. Pierwszy nocleg mieliśmy załatwiony też przez Ankę, która znała w Berlinie pewnego fotografa. Podjechaliśmy do pracowni fotograficznej, właśnie wyremontowanej. Jeszcze stały drabiny, a z mebli był tam tylko jeden duży tapczan i lampy na statywach, tzw. „parasolki”.
Fotografa na miejscu nie było, ale za to była znajoma jego znajomego – Polka Marysia Latałło, wdowa po znanym filmowcu i parę osób, jej znajomych. Na początku nie więcej niż pięć, czy sześć, a potem jakoś dobiło do kilkunastu. Każdy wyjął buteleczkę i zrobiło się bardzo przyjemnie. W pracowni był adapter, dobre zachodnie płyty i lodówka, w której znajdowało się kilka, a może nawet kilkanaście puszek zielonego groszku, skrzyneczka piwa i nic więcej. Boguś od razu wymieszał gatunki i wypił tej mieszanki zbyt wiele, więc – jak to miał w takich sytuacjach w zwyczaju – opuścił towarzystwo i powędrował przed siebie w miasto. W kieszeni miał kluczyki do auta, gdzie została wałówka idealna do okoliczności, więc pozostał nam do konsumpcji jedynie groszek.

Zabawa rozkręciła się na dobre, nie będę opisywać szczegółów, choć je zapamiętałam. Trochę śpiewaliśmy, trochę tańczyliśmy, udawaliśmy sesje zdjęciowe, w każdym razie zrobiło się bardzo gorąco, musieliśmy się porozbierać. Zasypiałam zmęczona, zagrzebana w stertę ubrań, raczej nietrzeźwa i zmartwiona, bo przewidywałam okropnego kaca. I rzeczywiście się nie myliłam. Już o poranku zwlekłam się z legowiska, spojrzałam dookoła i… oniemiałam. Ściany były całe w zielonych kropkach, nierównomiernie rozpylonych, raczej gęsto niż rzadko. Może nawet niebrzydki był to kolor, chociaż przez właściciela z pewnością niezamierzony i zapach wydzielał się z tych kropek nietęgi. Sprzątaliśmy i myliśmy pracownię przez kilka godzin, zapewne z niezbyt dobrym skutkiem. Boguś wrócił wyspany, bo przytomnie dotarł do jakiegoś hoteliku. Udaliśmy się w dalszą drogę. Resztki puszek i różne nieciekawe odpadki zapakowaliśmy do wielkiej plastikowej torby. Gdy już ruszaliśmy, obejrzałam się za siebie i zobaczyłam tę torbę opartą o ścianę budynku, a na niej napis: „Trzeźwość trwałym obyczajem młodzieży”.
Fajne? Ot, taka scenka.


Kalambur w podróży – wyjazd na X Festival Mondial du Théâtre Nancy, Francja, 1975 r.
Małgorzata Dzieduszycka-Ziemilska – publicystka, krytyczka teatralna. W latach 1981-1990 kierowniczka literacka Teatru Kalambur. Współorganizatorka Międzynarodowych Festiwali Teatru Otwartego we Wrocławiu.
Międzynarodowe Festiwale Teatru Otwartego powołane zostały z inicjatywy Bogusława Litwińca, a organizowane były przez Teatr Kalambur i armię ochotników (1967-1993).
fot. archiwum Teatru

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz